Powieść Dzieci Lwa okiem badaczki Kaukazu

Czy powieść Dzieci Lwa to książka o Gruzji? Jeśli interesujesz się Gruzją, to czy to jest dobra powieść dla Ciebie? Na te i kilka innych pytań odpowiemy sobie w dzisiejszym, 43. odcinku podcastu Kaukazomaniacy.

Odcinka możesz też posłuchać na SpotifyApple Podcast lub w innej ulubionej aplikacji podcastowej.

W dzisiejszym odcinku czas na dość długo wyczekiwaną recenzję najnowszej książki Marcina Mellera, a dokładniej powieści Dzieci Lwa. Jako że to zgodnie z okładką powieść sensacyjno – przygodowa, zacznijmy dramatycznie.

Generalnie, często obawiam się czytania polskich książek na temat Gruzji. Jest dużo mitów, stereotypów powielanych w różnych powieściach, nie wszystkie są wspaniale przygotowane pod względem researchu mówiąc bardzo delikatnie.

I jak zaczynałam czytać powieść Dzieci Lwa miałam taką myśl, „Błagam, żeby ona była dobra…”

Przeczytałam poprzednią powieść Marcina Mellera, Czerwoną Ziemię, w 2 dni. Czytałam z zapartym tchem i była szalenie wciągająca. Tylko że … moja wiedza o Afryce, choć pewnie większa niż typowego Polaka, bo jednak studia politologiczne uczą Cię o świecie, to jednak o Kaukazie moja wiedza jest lata świetlne bardziej zaawansowana.

O czym właściwie jest powieść Dzieci Lwa?

Poznajemy dziennikarza Wiktora Tilszera lub witamy się z nim ponownie, jeśli czytaliście Czerwoną Ziemię. Widzimy go w momencie, kiedy nagle polskie media obiega nagranie, że jakoby jest odpowiedzialny za śmierć swojego przyjaciela fotografa, pod którego imieniem są organizowane konkursy, działa fundacja. Generalnie stoi na piedestale pośmiertnie i ma nieskalane imię.

Nagranie pochodzi z czasów, kiedy obaj byli na Kaukazie na początku lat 90-tych, w Abchazji, w czasie kiedy Gruzja w wyniku wojny traciła już de facto kontrolę nad Abchazją. Zaraz po rozpadzie ZSRR, kiedy przez Północny i Południowy Kaukaz przetaczały się wojna po wojnie, w czasie gdy otworzyły się kanały nielegalnego przemytu absolutnie wszystkiego, o czym możesz pomyśleć. W czasach, kiedy w Gruzji nie było faktycznie jednej władzy i instytucji państwowych kontrolujących całe terytorium kraju.

Czasów, które dla Polaków lat 90-tych były mało wyobrażalne, a dla współczesnych, z lat 20 XXI wieku brzmią często jak science-fiction.

I w takiej scenerii, spolaryzowanej współcześnie Polski, z mediami społecznościowymi, ludźmi wyładowującymi swoje życiowe napięcia na forach internetowych, pojawia się w mediach właśnie ten film. A dokładniej jego kawałek. Tak się zaczyna powieść Dzieci Lwa Marcina Mellera.

Nasz bohater nie ma wyjścia. Pakuje się i leci do Gruzji, aby dowiedzieć się, skąd ten film jest, kto go wysłał i dlaczego. Tym samym trafia do świata swoich wspomnień, tych weselszych i tych, o których nawet trudno komuś opowiedzieć, bo i tak nie zrozumie.

Brzmi patetycznie? Może, ale czasami mam wrażenie, że tak właśnie bywa. Z uwagi na moje działania zawodowe ostatnio dość regularnie spotykam się ze znajomymi, którzy na Kaukazie też spędzili kawał życia – i mentalnie i fizycznie. I zarówno ja jak i te osoby, kiedy razem rozmawiamy, wspominamy, „Bo ja na co dzień nie mam z kim o tym porozmawiać”. I jak czytałam powieść Dzieci Lwa Marcina Mellera miałam właśnie takie wrażenie, że słucham opowieści znajomego, którego ja rozumiem, mogę pojąć mentalnie, co się w nim dzieje.

Oczywiście patrzę z perspektywy mojej wiedzy i doświadczeń z tym regionem, dlatego ciekawa jestem, czy ktoś z Was, kto zaczyna swoją przygodę z Kaukazem lub jeszcze go dobrze nie zna, też miał takie odczucie.

Czy w Gruzji naprawdę było tak, jak mówi Marcin Meller w powieści Dzieci Lwa?

W tej książce czuć i takiego ducha początku lat 90-tych w Gruzji, jeśli tak można to określić. Ja nie miałam okazji być w Gruzji w tym czasie, ponieważ jak trwała właśnie ta wojna, dumnie kończyłam przedszkole. Ale jako politolog badałam przez długi czas ten okres historii, prowadziłam wywiady z Gruzinami, czytałam wspomnienia, filmy, powieści. Od kilku lat też badam może bardziej hobbystycznie to, co Abchazowie mówią na ten temat. Bo mało która wojna na Kaukazie jest jednoznaczna.

Z tej perspektywy i wiedzy mogę Ci powiedzieć, że nie tylko mi się bardzo dobrze czytało powieść Dzieci Lwa, ale i nie miałam żadnego momentu, że coś jest niespójne, z rażącymi błędami. Nie miałam czegoś, o czym mogłabym powiedzieć, „no fajna książka, ale taka trochę fantasy”. Czułam w tej książce zarówno własne doświadczenia autora w Gruzji i prace badawcze tematu zebrane przed jej napisaniem.

To, co mi się jeszcze podobało, to momenty, w których bohater analizując sytuację, w której się znalazł, patrzy też czasami z perspektywy zewnętrznej, nie gruzińskiej, spoglądając momentami krytycznie na wszystko, co się dzieje. Mam na myśli, że na wojnie nie ma tylko dobrych albo tylko złych, ale za to zawsze są zabici ludzie po obu stronach i rodziny, które straciły wszystko, cokolwiek by to dla nich nie znaczyło. Znalazłam i takie momenty w tej powieści, co bardzo doceniam.

Ta książka nie opowiada tylko o Gruzji. Są też wątki Polski z tego okresu oraz współczesności, które myślę, że też będą ciekawe dla Was i może jeśli Gruzja lat 90-tych jest dla Was nowością, to w wątkach polskich możecie się z pewnością również odnaleźć.

Czy warto zajmować się Gruzją lat 90-tych?

Jako że mamy podcast Kaukazomaniacy, to w większym stopniu postanowiłam się dzisiaj skoncentrować na wątkach gruzińskich, o których mówi powieść Dzieci Lwa Marcina Mellera. Temat konfliktów i wojen lat 90-tych w Gruzji, czy to w kontekście Abchazji i Osetii Południowej, jest nadal bardzo żywy w kraju. Stan na moment nagrywania tego podcastu jest praktycznie niezmienny od 2008 roku, kiedy Rosja jako pierwszy kraj uznała niepodległość obu, za nią kilka innych krajów. Reszta świata uznaje, że de iure Abchazja i Osetia Południowa są częścią Gruzji. De facto władze Gruzji nie mają nad nimi żadnej kontroli i nie ma z tego, co wiem, oficjalnej wymiany między władzami w Abchazji i Osetii Południowej, a Tbilisi. W Gruzji żyje wiele osób, które są tzw. uchodźcami wewnętrznymi, czyli kiedyś mieszkały na tych terenach, a obecnie nie mogą tam wrócić.

Dlatego jeśli myślisz sobie, że Ciebie interesuje współczesna Gruzja, ta teraz, dzisiaj, to moim zdaniem bardzo trudno ją pojąć nie wiedząc, co się działo w Gruzji od rozpadu ZSRR. W książce „Coraz mniej światła” Nino Haratischwili, autorce, która swoją drogą też się pojawia w powieści jako czytana w samolocie przez Wiktora, jest scena w tbiliskim ZOO. Ciemne lata 90-te, ciemne dosłownie, bo były problemy z prądem, bohaterki przechodząc przez ZOO wpadają w dramatyczną sytuację. Nie będę zdradzać jaką, jeśli jeszcze nie czytaliście, wstrząsającą, której nie życzę nikomu. I jedna z bohaterek wspominając ZOO mówi, że one mentalnie nigdy z tego ZOO nie wyszły. I tak trochę jest mam wrażenie z Gruzją – nadal jesteśmy w tych czasach mentalnie i one wychodzą na powierzchnię w najmniej oczekiwanych momentach. Powieść Dzieci Lwa Marcina Mellera też i to pokazuje.

Jak jesteśmy przy cytatach, to jest jeden, który zabieram ze sobą na zawsze z powieści Dzieci Lwa. Kiedy Wiktor spotka się z kolejnym znajomym Gruzinem z tamtych czasów, próbując dowiedzieć się coś więcej o filmie, Dato wspominając omawiany okres mówi „Ale co było, to było, pamiętajmy tylko to, z czym możemy żyć”. Pomyślałam, że to jest bardzo dobra kwintesencja współczesnych realiów Kaukazu.

To miał być krótki podcast, ale i książka dobra i temat ważny. Dlatego dodam jeszcze, że czytając powieść Dzieci Lwa Marcina Mellera przypominała mi się książka Wojciecha Jagielskiego „Dobre miejsce do umierania”, reportaże z Kaukazu właśnie z tego okresu. I chcę to powiedzieć jako komplement, ponieważ moim zdaniem na polskim rynku wydawniczym to jeden z najlepszych reportaży opisujących tamte czasy. Pamiętam, jak czytałam Dobre Miejsce…. jeszcze na studiach, był to jeden z pierwszych reportaży o Gruzji, jakie przeczytałam, do tego czasu przeczytałam ją jeszcze 2 razy i wszystkim ją polecam. Po przeczytaniu Dzieci Lwa zmieniam swoja polecajkę – najlepiej przeczytać je w parze, razem, ponieważ się dobrze uzupełniają.

To już całkiem na koniec, Marcinie, dzięki za powieść Dzieci Lwa, polski rynek potrzebował tej książki. I oczywiście czekamy na kolejne Twoje powieści!

A ja do podcastu Kaukazomaniacy zapraszam Was za 2 tygodnie, jeśli słuchacie nas blisko daty premiery odcinka, tym razem przeniesiemy się do Armenii.

Jeśli lubisz nasz podcast, pamiętaj by nas subskrybować i obserwować w Twojej ulubionej aplikacji podcastowej lub na YouTube oraz podziel się tym odcinkiem z jedną osobą, która też interesuje się Kaukazem. Do zobaczenia w kolejnym odcinku, dzięki!