Co zwiedzić w Gruzji i realia pracy w gruzińskiej turystyce

Co zwiedzić w Gruzji i jak wyglądają realia pracy w gruzińskiej turystyce? – o tym opowie Ci Patrycja Szufa, właścicielka biura turystycznego Georgia in My Heart , która mieszka i pracuje w Gruzji.

Rozmawiamy o tym, co zwiedzać w Gruzji, jak taki wyjazd do Gruzji zorganizować oraz o realiach pracy w turystyce, ale też o przemianach w tym kraju. To rozmowa też o „rzucaniu wszystkiego i przeprowadzania się do Gruzji”, rozpoczęciu pracy w turystyce – w rozmowie znajdziesz wiele urealniających informacji, które mogą Ci ułatwić planowanie. Za nami pierwszy sezon działalności Georgia in My Heart Patrycji i Gio, z którym swoje biuro prowadzi. To była świetna okazja do rozmowy z Patrycją nt. tworzenia takiego biura, pracy i o turystyce w Gruzji generalnie. Zapraszam do tego odcinka podcastu Kaukazomaniacy.

A: Witam Cię bardzo serdecznie w podkaście Kaukazomaniacy i za przyjęcie zaproszenia! Bardzo się cieszę że odbędziemy tę rozmowę, bo przyznam się… trochę Cię śledziłam, twój pierwszy rok działalności. Rozmawiamy teraz, czyli gdy jesteś na samym początku sezonu turystycznego w Gruzji, chyba że sezon w Gruzji już jest cały rok.

Patrycja: Witam, dziękuję za zaproszenie! Tak sezon właśnie się zaczął, a może raczej nigdy się nie skończył, bo zimą i jesienią też byli turyści, ale tak oficjalnie 1 marca rozpoczęliśmy wiosenno-letni sezon. Były już pierwsze wiosenne wycieczki, głównie jednodniowe, ale też i dłuższe tripy. Dziękuję że śledziłaś mój pierwszy rok, naprawdę się udał!

Jak zacząć pracę w turystyce w Gruzji?

A: Też tak myślałam, że się udał! Widziałam, że robiliście dużo wyjazdów, wycieczek. Jestem ciekawa po tym pierwszym sezonie turystycznym i pierwszym roku mieszkania, jakie są twoje wrażenia. Pracujecie głównie z Polakami, ale zauważyłam że nie tylko?

P: Tak, jesteśmy głównie nastawieni na Polaków, ale zdarzają się i inne narodowości. Inaczej się pracuje w obcym języku jednak, a inaczej z Polakami, jest bardziej… swojsko. Z nami jest zawsze swojsko, przyjaźnie, można powiedzieć że czasem rodzinnie, jak jeździmy z kimś dłużej. Jestem bardzo otwartym człowiekiem, więc z wieloma osobami prawie od razu udaje nam się przejść na taką stopę koleżeńską na wyjazdach. To jest bardziej atmosfera kumpelska, przyjazna, a nie na zasadzie klient-usługodawca.

A: Mieliście jakieś hasło przewodnie podczas pierwszego sezonu?

P: To hasło w sumie wyszło od samych turystów którzy z nami byli. Jak poczytasz opinie o nas, to wszędzie się przewijało, że my jesteśmy elastyczni. Bo my naprawdę jesteśmy elastyczni. Nasze wycieczki to nie jest wszystko od A do Z, ściśle z planem. Czasami wracamy o 17, czasami o 20, bo się zeszło dłużej w knajpie, czasami trzeba zmienić plany bo pogoda się zmieniła. Dostosowujemy się, gdy klienci chcą zobaczyć coś dodatkowego. Dlatego ta dewiza sama się wyklarowała z opinii klientów – jesteśmy elastyczni, z nami się można dogadać.

Co zwiedzić w Gruzji?

A: Macie jakieś specjalne zamówienia? Że ktoś chce zobaczyć coś konkretnego albo z jakiejś konkretnej perspektywy. Macie dużo wycieczek jednodniowych, to też jest ciekawe. Bardzo interesuje mnie co Polacy wybierają.

P: Czasami są bardzo dziwne zamówienia od klientów. Bo to co widzisz w social mediach to jedno, a to ile było rozmów, wycen, konwersacji z klientami, to jeszcze jest drugie tyle .Jest duża różnorodność na rynku – dużo agencji i przewodników Polaków i Gruzinów. Więc często klienci piszą do prawie wszystkich tych firm i osób. No czasami są bardzo dziwne te zapytania, i pomysły, co zwiedzić w Gruzji. Najdziwniejsze, a w sumie trywialne, jest dla mnie gdy turyści chcą zobaczyć całą Gruzję w tydzień. Rzucają nazwami miejsc, przeczytają coś w internecie – must see in Georgia i chcieliby być jednocześnie i w Batumi i w Tbilisi i w Swanetii, Kazbegi i Kachetii w 7 dni.

No i mówię, że to jest niemożliwe. Chyba że chcą siedzieć 7 dni w samochodzie i prawie z niego nie wychodzić… Bardzo często ludzie przystają na nasze propozycje i zmiany planów, bo weryfikujemy im rzeczywistość. Bo jeśli ktoś sobie sprawdził w Google, że się gdzieś jedzie 3 godziny, to wcale nie oznacza, że ta droga tyle zajmie. Ale są tacy też zacietrzewieni, że oni wiedzą, bo wyczytali, że się da, bo widział wycieczkę innej agencji. My odmawiamy, bo kierowca musi odpocząć i pewne rzeczy są nie do przeskoczenia. Jaki ma sens takie zwiedzanie jeśli się nawet nie wyjdzie z auta?

A wracając do tego jaki był pierwszy sezon i co mnie zaskoczyło… Gdy rzuciłam w kwietniu zeszłego roku pracę na etacie w Polsce i przyjechałam tu do Gruzji, to moim planem było to, że robimy wycieczki tygodniowe w zakresie tego, co zwiedzić w Gruzji. Tydzień wycieczki, tydzień przerwy. Rzeczywistość to zweryfikowała. Nie na wszystkie tygodniowe tripy udało nam się znaleźć ludzi – trzeba zbierać te osoby na Facebooku, na różnych grupach dla podróżników, singli, osób chodzących po górach, a nawet seniorów, po jednej osobie… Bo pomimo że osób na tych grupach jest tysiące, to znaleźć 6 niezależnych osób na wycieczkę jest trudno. Udało się parę takich wyjazdów zorganizować.

Ale to co rzeczywistość zweryfikowała, to to, że większość osób wiedziała, że jedzie do Gruzji z kupionymi biletami lotniczymi i dopiero wtedy się do nas zgłaszali w zakresie tego, co zwiedzić w Gruzji z nami. Było bardzo dużo rodzin z dziećmi – małżeństwo z 3 dzieci, małżeństwo z 3 dzieci i szwagrem, no i oni niestety nie chcieli jeździć tyle jeździć w góry co my, raczej do Batumi, po suprach itd., ale my oczywiście się do tego dostosowaliśmy. Pierwszy sezon pokazał właśnie to, że musimy być elastyczni. A po drugie – nigdy nie myślałam, że będziemy robić wycieczki jednodniowe z Kutaisi.

A: Właśnie! A mam wrażenie, że robicie teraz tego strasznie dużo.

P: Tak, właśnie! Na marzec mamy głównie jednodniowe wycieczki, 6 potwierdzonych i kilka kilkudniowych. Ale tak, to wyszło spontanicznie. Ktoś chciał wycieczkę jednodniową, zgodziliśmy się. A widząc, że jest naprawdę duże zapotrzebowanie… Ludzie w internecie wyszukują „Co warto zobaczyć w Gruzji” lub „Co zwiedzić w Gruzji?” i tych miejsc jest naprawdę sporo wokół Kutaisi, kaniony, jaskinie, blisko do Batumi i Swanetii. Staramy się aby oferta była jak najbardziej urozmaicona, opisałam już bardzo szczegółowo bardzo wiele wycieczek jednodniowych, to osoby które są tu po raz pierwszy chcą zobaczyć: kanion Okatse, kanion Martvili, jaskinię Prometeusza. Mimo tego, że jest tyle innych rzeczy, to wybierają to co poleca Internet w zakresie, co zwiedzić w Gruzji.

A: Czyli miejsca, które dużo osób widzi. Z jednej strony dużo osób tak jeździ, później kolejne osoby widzą te zdjęcia. Obserwuję też, że sama infrastruktura wokół Kutaisi jest coraz bardziej rozbudowana, rozwija się, więc w sumie te miejsca o których mówisz są bardziej przystosowane dla turystów – można wszędzie dojechać, zaparkować…

P: Tak dokładnie! No i właśnie z jednej strony to jest ułatwienie, a z drugiej dużo osób mówi, że Gruzja się zmienia. To nie jest już aż tak dzika Gruzja jak np. 10 lat temu. Już wszędzie można dojechać, nawet od Ushguli do Kutaisi będzie można dojechać taką pętlą swanetską. Parę dni temu byliśmy w Lechkhumi i droga które parę miesięcy temu biegła droga przez las i trzeba było jeździć autem 4×4, to teraz jest betonowa droga aż pod same jezioro Kulbeki.

Jest coraz więcej restauracji, hoteli, turystyka się po prostu rozwija i rozwija się wraz z nią konkurencja nie tylko między Gruzinami, ale też Polakami i Tajami, Chińczykami itd. Jak przyjeżdżają turyści jakiejś narodowości, to szukają „swoich” przewodników, w swoim języku.

Z drugiej strony jeszcze, jak widzi jakiś Gruzin, że komuś się coś udaje, to chce to „odgapić”, bo widzi że z tego są pieniądze. Widzisz ile jest nowych przewodników gruzińskich na tych grupkach, albo kierowców, którzy byli tylko kierowcami i chcą być teraz przewodnikami. Może to być teraz nazwijmy to „walka o klienta”, ale w tym wszystkim jest też jakość ważna. Na przykład za Polakami idzie też i europejska jakość, to nie może być na odwal się. Zresztą sama wiesz jak wygląda serwis w Gruzji, w restauracjach, hotelach, no to nie są europejskie standardy…

Kto jeździ na wycieczki do Gruzji?

A: Powiedziałaś też o aspekcie przyjeżdżających rodzin z dziećmi. Kiedyś to były pojedyncze osoby, albo wielkie wycieczki biur podróży, a teraz mamy jeżdżenie całymi rodzinami z przewodnikiem. Duży jest udział rodzin z dziećmi albo osób starszych? Nie wiem czy jest tego rzeczywiście więcej, czy mi się to po prostu rzuca w oczy, ale widzę coraz częściej „Gruzja z dziećmi”, „Gruzja dla seniorów” w ramach pytań, co zwiedzić w Gruzji dla tych grup..

P: Tak, jest taki trend. Do nas trafiają turyści, ale też głównie podróżnicy, czyli osoby które ogólnie dużo podróżują po świecie i zaliczają kraje. Często te osoby zwykle wynajmują samochód i sobie jeżdżą po kraju, ale zdarzyło mi się usłyszeć kilka razy mniej więcej „A wiesz Patrycja my zjechaliśmy cała Albanię, Czarnogórę sami i nie bierzemy zwykle przewodników, ale na pierwszy wyjazd w tej Gruzji, to woleliśmy jednak z przewodnikiem”. Głownie do nas trafiają osoby właśnie z typu „podróżnika”, które zabierają dzieci od małego w podróże.

A: A jak zwiedzają tacy podróżnicy? To jest jakiś inny typ zwiedzania lub odpowiedzi na pytanie „Co zwiedzić w Gruzji”? Oczekują może czegoś innego albo wręcz przeciwnie? Odnoszą się do innych krajów?

P: Tak, bardzo często porównują do krajów bałkańskich. Jak byli w np. Czarnogórze, to było tak i tutaj jest podobnie – podobny krajobraz, podobna architektura, styl jazdy samochodem… Dużo ludzi starszych (ode mnie), porównuje Gruzję do Polski 40 lat temu. Starsi ludzie tu przyjeżdżają z taką nostalgią. Może kojarzy im się to z młodością, mówią że bazarki jak kiedyś w Polsce są, krowy, że jest jak u babci na wsi. Młodsze pokolenie są zszokowani, bo Gruzja porównując do Polski wygląda na biedny kraj. Ale młodsze pokolenie zapomina, że my troszkę starsi pamiętamy jeszcze takie czasy z Polski.

A: Tak, jak moi rodzice do mnie przyjechali jak studiowałam w Gruzji (to było bardzo dawno temu :D) to mi mówili, że Gruzja jest jak Polska kiedyś. Wtedy jak studiowałam to jeszcze bardziej, no nie było tych wszystkich dróg, turystów w sumie nie było za bardzo. To też jest trochę pułapka. W Polsce nadal funkcjonuje ten stereotyp, że Gruzja jest… jakaś. Później taka osoba jedzie z takim oczekiwaniem i widzi coś kompletnie innego.

P: W moim odczuciu są zwykle pozytywnie zaskoczeni. Prawie 90%-95% turystów u mnie w tym roku to były osoby, które były w Gruzji po raz pierwszy. To były ich pierwsze odczucia. Prawie wszyscy, nawet ci co zaparcie chcą całą Gruzję zwiedzić, to chcą wszyscy wrócić tu jeszcze raz. Ale wrócą na innych zasadach i z inną odpowiedzią na pytanie – co zwiedzić w Gruzji. Nie będą tylko zahaczać te najważniejsze miejsca i pędzić, tylko na innych zasadach będą poznawać kraj. Ja też jak gdzieś jadę, to też chcę wszystko naraz zwiedzić, ale tak się przecież nie odpoczywa. Wszyscy deklarują że wrócą, tylko na innych zasadach, bez takiej objazdówki.

Te opisy wycieczek są oczywiście naszpikowane informacjami, co zwiedzić w Gruzji, bo kto chciałby pojechać na wycieczkę gdzie jest napisane „będziemy siedzieć 4 dni w górach” i tyle. Oczywiście te punkty realizujemy, dużo się dzieje. A i kolejny aspekt, którzy podkreślają wszyscy turyści to jedzenie, chyba tylko 1 turysta mi się zdarzył, który otwarcie mówił że nie smakuje mu gruzińska kuchnia. Więc w większości przypadków ludzie tu przyjeżdżają między innymi dlatego, że w Polsce otwiera się dużo gruzińskich restauracji, piekarni, kosztują tych potraw i przyjeżdżają z wiedzą kulinarną – chcą skosztować tych samych dań już na miejscu tutaj.

Bardzo sobie chwalą ludzie i kuchnię gruzińską i oczywiście wino. Jak wiesz z Facebooka pewnie organizujemy kolacje – surpry razem z warsztatami kulinarnymi (tego też nigdy nie miałam w planach, ale zapotrzebowanie jest ogromne).  Przyjeżdżają Polacy dla widoków, jedzenia i wina – konkretnie te 3 rzeczy.

Przeprowadzka do Gruzji – jak to zrobić?

A: Rozmawiałyśmy na początku, że przeprowadziłaś się do Gruzji w kwietniu zeszłego roku. Swoją drogą urzekła mnie nazwa waszej firmy „Georgia in my heart” – Gruzja w moim sercu. To skąd się wzięła Gruzja w twoim sercu, że wycieczki, a nie etat.

P: Ja naprawdę miałam solidną pracę w Polsce, przez 18 lat miałam 2 pracę, więc naprawdę byłam porządnym pracownikiem. Główną przyczyną jest to, że jestem „starą” harcerką, zawsze chodziłam po górach (każdy weekend, rajdy, biwaki itd.). Jak byłam w Gruzji po raz pierwszy, to naprawdę zakochałam się w tych górach. Byłam na takim wyjeździe na wpół zorganizowanym, poznałam tam koleżankę z którą stwierdziłyśmy, że i my same mogłybyśmy takie wycieczki organizować :) A w Polsce po pracy etatowej organizowałam jakieś mniejsze wycieczki, trochę gór, warsztaty…

Zapraszałam koleżanki aby na tych wyjazdach prowadziły jakieś zajęcia jogi, medytacji itd., więc to nie jest tak że nigdy żadnego doświadczenia nie miałam, a dodatkowo nie jestem tylko przewodnikiem. Prowadzę wszystko począwszy od social mediów, przez stronę internetową, pozyskiwanie klientów z przeróżnych komunikatorów… Tych zapytań jest naprawdę dużo, też trudno jest takiego klienta zdobyć.

Ostatnio jakaś Pani do mnie napisała coś w stylu „Proszę mnie przekonać dlaczego akurat wasze wycieczki wybrać, a nie z jakiejś innej firmy”. Napisałam kilka informacji, ale wiadomo każdy musi sam zdecydować co jest dla nich najlepsze. Tak więc jeździłam tutaj, drugi, trzeci raz z przyjaciółmi, ciągnęło mnie do tej Gruzji ewidentnie. Praca na etacie w Polsce nie dawała mi żadnej satysfakcji, nic mnie tam nie trzymało.

Postanowiłam po raz pierwszy w życiu zaryzykować. Zostawiłam naprawdę wszystko, spakowałam rzeczy do piwnicy, wyszłam z mieszkania, wzięłam bagaż 30 kg. Dałam sobie też trochę czasu, żeby sprawdzić czy to wszystko się uda. Miałam na maj – czerwiec już trochę ludzi, ale później wszystko się działo na bieżąco. Tu jest Gruzja, tu jest wszystko możliwe i oczywiście wszystko się zmienia cały czas.

Osoby które spotykałam i Gruzini i turyści, nigdy nie byli i nie są anonimowymi osobami, zawsze za każdym człowiekiem idzie jakaś historia, kontakty itd. Na przykład kilka minut przed naszym nagraniem  zadzwonił do mnie kolega, który był u mnie na wyjeździe, na tym wyjeździe zapoznał się z kolejnymi 2 osobami i teraz są wszyscy we 3 trójkę w Jordanii. Z częścią osób która u mnie była, mam nadal kontakt. Tworzenie relacji tutaj, nie nazwałabym ich biznesowych, po prostu ludzkich, jest bardzo ważne.

A: Przyszły mi 2 rzeczy na myśl, jak opowiadałaś. Ja nigdy nie w Gruzji nie pracowałam w turystyce. Różne rzeczy robiłam, ale nigdy to nie była turystyka, więc dla mnie ten obszar Gruzji, to totalnie inny świat. Pierwsza myśl – na pewno dla wielu osób będzie to ciekawe, bo spełniłaś taki „Gruziński sen”, czyli spakowałaś się i pojechałaś do Gruzji. Jestem ciekawa, czy ktoś z nas słuchający też ma takie plany! Polaków jest dość dużo w Gruzji, więc nie nazwałabym Cię trendsetterką, ale wiadomo, musiałaś się zdobyć na dużo odwagi żeby zrobić taką dużą zmianę w życiu.

P; Tak, dużo moich przyjaciół i znajomych bardzo mi kibicowali i kibicują w tym wszystkim. Dają mi duże wsparcie i chwalą że to się udaje. Oczywiście ja zawsze powtarzam, że to że wrzucał ładne zdjęcia na Instagrama, to nie znaczy że się tylko bawię. Jednak za tym wszystkim stoi to, że jestem cały czas w pracy. Jak nie ma klientów, to cały czas piszesz posty, odpisujesz ludziom, nie raz siedzę godzinami z nosem w telefonie, bo trzeba poodpowiadać na mnóstwo pytań, czasami super męczących, no ale taka jest praca.

Odpowiadanie czasem na pytania typu: „Jak kupić bilety”, „A jaka jest pogoda?”, „A jaka karta SIM”, „Lepiej do Gruzji euro czy dolary, czy może wymiana złotówek na lari”, „Co zwiedzić w Gruzji?”. Pomimo tego że odpowiedzi na te pytania są w Internecie, to dużo ludzi mnie się  pyta. Tak samo pytają się o noclegi na miejscu, no przeróżne pytania. Więc dziennie piszę z jakąś ilością turystów odpowiadając na wszelkie pytania.

Nawet na urlopie musiałam mieć internet i odpisywałam, bo po prostu nie mogę sobie pozwolić na tracenie w ten sposób klientów. Niestety w tym roku stała się pewna smutna rzecz, otóż Wizzair zmniejszył loty do Gruzji, połowę lotów, co dla nas może oznaczać o połowę mniej turystów. I tak naprawdę od jednej firmy zależy moje życie, moje być czy nie być w Gruzji, więc tym bardziej trzeba się tymi ludźmi zając. Kombinować z połączeniami przez Turcję itd.

Więc wydaje mi się, że to przekonanie, że do Gruzji tanie loty, tanie bilety to już przeszłość, teraz ceny wyskakują czasem po 3 tysiące i wszyscy są zaskoczeni że tak drogo. Oczywiście jeśli ktoś jest zdeterminowany, to oczywiście że zapłaci za te loty, z przesiadkami itd., ale obawiam się, że już nie będzie takich turystów którzy przylatywali na 2-3 dni, bo był tani bilet.

Tacy właśnie ludzi wybierają nas najczęściej, chcą w 2-3 dni zobaczyć jak najwięcej, kupują sobie jednodniowe wycieczki dookoła Kutaisi. Obawiam się, że takich turystów nie będzie. Jeszcze się zdarzają, bo niektórzy pokupowali bilety o wiele wcześniej, ale jest ich coraz mniej. Teraz jak ktoś do mnie pisze o wycieczki, to pierwsze o co się pytam, to czy kupili bilety, jak nie kupili to mówię aby sprawdzili ceny biletów i dopiero później się zastanawiali nad wycieczkami.

A: Właśnie tutaj to jest ten drugi aspekt o którym chciałam pomówić. Ten „Gruziński sen”, przeprowadzka do Gruzji, praca w turystyce bo tam dużo ludzi pracuje… To co mówisz to jest takie urealnienie. Że to nie jest tak, że tylko jeździsz po ładnych miejscach, robisz zdjęcia, ale to tak naprawdę jest strasznie dużo pracy non stop. Taka rzecz, na którą trzeba zwrócić koniecznie uwagę. Zobaczymy jaki będzie kolejny rok, co będzie z lotami. To będzie rok troszkę inny, bo to już kolejny rok po pandemii…

P: Tak, po pandemii był taki wielki bum, ludzie chcieli wyjechać, oderwać się. Miejmy nadzieję, że nie wiem, Ryanair może puści loty… Zobaczymy… Ale tak jak mówisz, zderzenie się z rzeczywistością. Nawet jak jesteśmy na tygodniowej wycieczce, w trasie, to my jesteśmy cały czas w pracy. Od rana do wieczora z tymi ludźmi jesteśmy. Trzeba nabierząco robić relacje, bo Facebook jest darmowy, to jest dla nas darmowa reklama no i trzeba to robić i z tego korzystać.

A: Czy były wciągu tego roku jakieś rzeczy, które były zupełnie inne niż zakładałaś na początku? Jedno to co powiedziałaś, to inne wycieczki, na potrzeby turystów. Ale tak z twojej perspektywy, jako osoby która się przeprowadziła? Nie mówię, czy złe czy dobre, po prostu inne niż zakładałaś.

P; W samym życiu w Gruzji to nie. Ja też mam tak, że ja łatwo się przystosowuję do nowych miejsc i zmian. No wynajem w Gruzji jest tańszy niż w Polsce, jedzenie jest porównywalne do Polski, coś jest tańsze, coś jest droższe. Ale może powiedzmy o budownictwie gruzińskim. Bo to jest zawsze zabawne…

Pierwsze mieszkanie było z windą na pieniążek. Wszyscy znajomi co do mnie przyjeeżdżali byli w szoku, no ale tu nie ma żadnej spółdzielni, serwisu, nawet nie wiem kto jest właścicielem tej windy. Klatek schodowych nikt nie remontuje, każdy ma swój kawałek instalacji elektrycznej, gazowej i wodnej, swoje podłączenia… Teraz w tym nowym mieszkaniu gdzie jesteśmy, to jest nowa winda, nie na pieniążek i jak ją zobaczyłam, to się ucieszyłam, że tak poziom wyżej jestem ha ha! Może to się wydaje śmieszne, ale to jest stara winda, zawsze te drobne trzeba mieć… Zawsze w warzywniaków prosiłam Panią żeby mi rozmieniała na te drobniaki, bo z zakupami wchodzić na 8 piętro nie jest fajnie.

A: I też te stare windy są małe!

P: Strasznie małe! Nawet ta nowa tutaj też jest okropnie mała. Tu przynajmniej jest klatka schodowa szersze, ale w poprzednim mieszkaniu i nie tylko tam i winda jest mała i klatka schodowa, każdy przed swoim mieszkaniem ma jakieś graty. No gdybym chciała nie wiem, biurko sobie kupić, to nie ma opcji żeby windą to jechało, nawet nie wiem jakbym się w klatce schodowej mieściła. Albo na przykład że ktoś sobie balkon robi w bloku gdzie nie ma balkonów. Sam sobie stawia balkon, po tygodniu widzę, że nawet obłożony oknami… Wyobrażasz sobie w Polsce taką samowolkę budowlaną? Zaraz któryś z sąsiadów doniesie i karzą to rozebrać.

A: Tak, mnie zawsze fascynowało w tych chruszczowkach, czyli to najstarsze budownictwo, dobudowywanie balkonów, które się stawały pokojami… I to nie są takie loggia, dla osób które nigdy nie były w Gruzji, tylko ściany z cegły na balkonie! Jakim cudem to tak regularnie nie spada?!

P: No to ja właśnie coś takiego miałam w poprzednim mieszkaniu. I super w lato, ale na jesieni, gdy się zaczynają deszcze… No wiadomo jak to jest zrobione… po gruzińsku… Więc jak zaczynały się deszcze, to lała się woda po tej ścianie dokładnie przy złączu elektrycznym gdzie miałam podłączona lodówkę i pralkę. No i wysyłam zdjęcie do właściciela, że jest taka sytuacja a on mi odpisuje „A co ja mam z tym zrobić? Tak jest w całej Gruzji, u mnie też pada”.

I dla niego to jest normalne. Ja się boję, czy nie będzie jakiegoś spięcia, zwarcia, czy to nie wybuchnie, a dla niego to jest zupełnie normalne. Jest jesień to pada. Jeszcze dziwne były dla mnie instalacje gazowe w środku mieszkań, no ale człowiek jest w stanie do wszystkiego się przyzwyczaić.

A: Tak, to jest ważna informacja dla osób szukających informacji na temat nieruchomości w Gruzji, mieszkania w Gruzji to zupełnie inna bajka, zwłaszcza stare budownictwo, choć w nowym są zupełnie inne problemy. Jak ja szukałam dla siebie mieszkania w Gruzji, to jeśli stare budownictwo z windą na pieniążek, to maksymalnie drugie piętro.

Ja mam jeszcze małą wiarę w technikę i po prostu zawsze się bałam że zaraz ta winda spadnie, bo jej nikt nie konserwuje, ale wiadomo to jest taka lokalna specyfika. Na przykład w innym mieszkaniu małym, był element luksusowy, czyli klimatyzacja. I okazało się, że ta klimatyzacja kończyła się rurą w okienku i latem nie było problemu, za to zimą to okienko się nie zamykało, bo była rura… Więc empatyzuję w stu procentach.

P; Tak! Albo też budowanie toalety albo łazienki całej… na tarasie. Jak w domu nie ma jak, to budują na tarasie. Fajnie latem wyjść przez taras z mokrą głową, ale już w zimę nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Dla nich to jest normalne. To może te rzeczy mnie głównie zaskoczyły. Ale są też 2 rzeczy, które są super tutaj rozwiązane i o których zawsze mówię naszym turystom. Jedna to payboxy, które są dosłownie do wszystkiego, można w nich zapłacić wszystkie rachunki, zrobić komuś przelew, doładować telefon, doładować kartę do autobusu, zapłacić mandat…

A druga sprawa to właśnie mandatów. Każdy numer rejestracyjny jest podłączony pod numer telefonu, więc w miejscach kontrolnych, jeśli się przekroczy prędkość, to zaraz się dostaje SMS z informacją, że jest mandat do zapłacenia, albo że się kończy przegląd i będzie mandat. Nam się to kiedyś bardzo przydało, bo ktoś nam zastawił samochód w Kachetii, no i my nie możemy ruszyć z turystami. No i dzięki temu, że w Gruzji jest takie nastawienie, że policja ma być przydatna dla mieszkańców, ma być widoczna, to się bardzo sprawdza, bo w tej właśnie sytuacji zatrzymaliśmy samoóch policyjny, powiedzieliśmy jaka jest sytuacja, sprawdzili numer rejestracyjny i od razu zadzwonili do właściciela że zastawili nas.

Okazało się, że jakaś pani sobie poszła do fryzjera na farbowanie i wybiegła z salonu w folii, jeszcze z pretensjami do nas że jest jakiś problem z parkowaniem. Więc to rozwiązanie jest naprawdę fajne.

A: Tak i to są rzeczy, których u nas po prostu nie ma. Dodajmy, że payboxy to są takie budki, troche wyglądają jak bankomaty.

P: Tak, turyści często myślą, że są to bankomaty, a to payboxy. Ja też jak byłam jeden z pierwszych razy w Gruzji, to do mnie dzwoni jakiś Gruzin i prosi żebym mu wysłała pieniądze. Ja mu na to, że nie mam jak teraz, a on, że mi wyśle numer pesel, a ja tylko bardziej zdziwiona „ale po co mi twój numer pesel??? Co ja mam z nim zrobić”. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że w payboxie można wpisać pesel i przelać pieniądze bez użycia karty.

A: Tak, ciekawa sprawa z payboxami. One też w większości są też w innych językach, więc nawet nie trzeba znać gruziński żeby sobie z nimi poradzić. Opowiedziałaś trochę już i o wycieczkach, trochę o życiu. Powiedz mi na co powinni zwracać uwagę turyści przyjeżdżający do Gruzji? Według ciebie, jako osoby z tej „drugiej strony”.

P: Zależy od tego czego oczekuje klient. Niektórzy turyści mają taką metodę, że wynajmują samochód i jadą, ale tak często tracą czas na szukaniu jakichś miejsc, dlatego warto też pomyślec o przewodniku. Z internetu ciężko dowiedzieć się tych wszystkich rzeczy związanych z kulturą i historią. Z drugiej strony zauważyłam taką tendencję, że jak przyjeżdżają Polacy, to rzeczywiście szukają polskiego przewodnika i firm. To jest dla nich bardzo ważne.

Często potrafią do mnie napisać osoby  po kilka razy dopytując się, czy wycieczka będzie na 100% po polsku. Za to jak nie mam czasu, bo jestem z inna wycieczką, to oczywiście załatwię samochód z kierowcą mówiącego po angielsku lub rosyjsku i bardzo dużo ludzi odmawia. Wczoraj pisałam z jedną osobą, która mi powiedziała „My rozumiemy angielski Patrycja, ale będziemy na wakacjach i nam się nawet nie chce zastanawiać nad tymi słówkami po angielsku, skoro możemy to sobie załatwić na luzie po polsku”. Dużo starszych Polaków nie za bardzo mówi po angielsku, już bardziej po rosyjsku, ale też z drugiej strony rosyjski Gruzinów w większości nie jest na jakimś wysokim poziomie, żeby sobie pogadać.

Więc ludzie bardzo zwracają uwagę na to, czy jest polski przewodnik. To jest mega dziwne dla wielu Gruzinów. Poznałam jednego Gruzina, przewodnika – kierowcę, powiedziałam mu że jestem tutaj od paru miesięcy i on zdziwiony, że jak to. Mówił „To ja bym pojechał do Polski, pomieszkał pół roku i później oprowadzał turystów jako Gruzin?”. I powiedziałam mu, że no tak, ale ja tu już parę razy byłam, interesuję się, czytałam, zgłębiałam wiedzę itd. Ja wiem że są osoby, które po jednym wyjeździe chcą zakładać biura podróży, ale do wszystkiego trzeba się też przygotować.

A: Tak to jest jeszcze jeden aspekt wart podkreślenia, czyli – wiarygodność biur podróży w Gruzji. Bo jest ich dużo i są różne. Głównie sprawdzać rekomendacje, jakie są to biura podróży… Które biura podróży w Gruzji wybrać?

P: Tak, żyjemy w dobie Internetu, więc ludzie najpierw sięgają po Google, sprawdzają opinie. Staram się, aby moi turyści też je zostawiali. Bo wiadomo – złą opinie bardzo szybko się wystawia, za to dobrą już bardzo rzadko. I na wycieczkach przypominam, bo jest to bardzo ważne. Kolejna osoba wejdzie na ten profil, zobaczy tę opinie i może się na nas zdecyduje. Te opinie są naprawdę od serca, szczere. Dużo stron i biur nie ma żadnych opinii na przykład, bo te złe opinie łatwo skasować ;).

To też jest częścią mojej pracy, aby o tę opinię się postarać, przypomnieć się, zapytać, oprócz komentarza na Facebooku, to wpisać jeszcze opinię itd. To ma też drugą stronę, bo można się tak świetnie wykreować za pomocą tych rzeczy. I specjalnie mówię że można się wykreować, bo w mojej firmie jestem ja i Gio, który mnie wspiera, jest przewodnikiem i kierowcą, czasami posiłkuję się innymi kierowcami i zdarzało mi się że ktoś  po wejściu na nasz profil, do mnie pisał „Ale ja nie chcę jechać z dużym biurem podróży!”.

Tak się tym ludziom wydawało bo strona internetowa wygląda profesjonalnie, tak samo opisy wycieczek, social media itd., więc można też w to wpaść ha ha! Często z grupek podróżniczych osoby myślą że jadą z prywatnymi osobami, a jak się dowiadują że jadą z biurem, to nas uważają za jakąś wielką firmę. No jesteśmy biurem podróży, małym bo małym, ale nie mamy wielkiego zespołu :D. Dużo rzeczy robimy, ale robimy je sami.

A: Zdecydowanie zachęcamy Was do przemyślenia i konsultacji wyjazdów, np. że wyjazd „cała Gruzja w 7 dni”, może nie być najlepszym pomysłem, że warto sprawdzać biura itd.

P: Tak dokładnie, warto sprawdzać strony, zdjęcia, profile… Mi ktoś powiedział, że pojechali z nami na wyjazd tylko dlatego, że na naszych zdjęciach byli ludzie! Nie tylko widoczki ściągnięte z Internetu. W Internecie krążą te same zdjęcia tego samego widoki, tej samej wierzy, Gruzini je ściągają i puszczają jako swoje. Na tych zdjęciach nie ma ludzi, nie ma ich klientów.

Kreują się, pokazują, że niby w tej Gruzji są, ale czy rzeczywiście ją znają, potrafią ją przedstawić, czy się znają na organizowaniu, to już często nie wiadomo. Mam nadzieję, że ten sezon będzie dla nas łatwiejszy, bo przerobiliśmy różne typy klientów, wycieczek, mamy więcej miejsc które możemy zarekomendować na noclegi i jedzenie. Mamy to w dużej mierze sprawdzone. Więc od tej strony będzie łatwiej, ale zdecydowanie trudniej jeśli chodzi o zdobywanie klienta.

A: Strony i profile społecznościowe o których mówiła Patrycja, linki do nich są dostępne w opisie tego odcinka zarówno na stronie www.jezykikaukazu.pl, YouToube jak i na podcastowych aplikacjach. Możecie tam zobaczyć zdjęcia z wycieczek, to jak są organizowane wyjazdy i do jakich miejsc możecie pojechać razem z Georgia in My Heart. Trzymam kciuki za ten sezon i bardzo Ci dziękuję za ten odcinek. Mam wrażenie, że udało nam się przybliżyć to jak wygląda turystyka, co zwiedzać, ale jak wygląda przeprowadzka oraz tworzenie z sukcesem firmy od zera.

P: I jak wygląda rozpoczęcie nowego życia!

A: Tak! Gruzińska wersja „rzucam wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady!”