Tak, dobrze widzisz. Dziś przedstawię Ci jeden z moich sprawdzonych sposobów na zdobywanie nowej wiedzy. Spróbuj, nawet jak nie znasz kroków walca czy rumby. Tu króluje freestyle.
Dla mnie najgorszym w nauce nowego języka jest zapamiętywanie nowych słów. Niestety z zasady 3xZ (Zakuć, Zdać, Zapomnieć), najlepiej działa u mnie zapomnieć, ponieważ każde „wykute na blachę” słowo po kilku tygodniach wyparowuje i ślad po nim ginie. Ucząc się języków zupełnie odmiennie brzmiących od polskiego czy tych, które znamy ze szkoły, zmuszeni jesteśmy znaleźć sposób na zapamiętywanie „dziwnych” dźwięków. Jednak w nauce słów chodzi o coś więcej, niż zazwyczaj się nam wydaje. Nauka nowego języka to przypisywanie nowym brzmieniom i zapisom znanych już nam znaczeń. Dlaczego znanych? Ponieważ zazwyczaj uczymy się, posługując się już naszym ojczystym, w którym wpojono nam, jakie słowa opisują różne przedmioty i zjawiska.

By to zrozumieć zastanów się nad jednym przypadkowym słowem, no powiedzmy kubek (bo może akurat pijesz herbatę). Jak zamkniesz oczy i pomyślisz „kubek” oczami wyobraźni zobaczysz przedmiot, który po polsku nazywamy w ten sposób. I tak naprawdę nie ma większego znaczenia, jak się nazywa ten przedmiot – on pozostaje bez zmian. To, czego się musisz nauczyć w nowym języku to jest dodatkowa nazwa na ten sam przedmiot. Nazwa, która jest kodem, wśród ludzi, z którymi chcesz rozmawiać. Przecież najczęściej po to uczysz się języka: by się z kimś skomunikować, pozyskać jakieś informacje.
A gdzie ten taniec? – pewnie się zastanawiasz. Kiedy uczymy się zupełnie obcych dźwięków, jak to zazwyczaj bywa w przypadku języków Kaukazu, lepsze efekty osiągamy, kiedy uruchamiamy wszystkie zmysły. Właśnie dlatego, że nie chodzi o słowa same w sobie, tylko o nazywanie pojęć, akcji, przedmiotów. To znaczy, że nie tylko patrzymy na słowo, ale również wypowiadamy je na głos, wyobrażamy sobie jego znaczenie, czyli odwołujemy się do tej wizualizacji kubka, o której pisałam wcześniej. Ale to nie koniec. Kropką nad i, czy wisienką na torcie (jak wolisz) jest właśnie ruch, czyli pokazywanie tego, czego się uczymy lub czegoś związanego z takim znaczeniem.
Dlaczego warto to robić? Kiedy używamy wszystkich zmysłów (prawie wszystkich, ale włączenie węchu też będzie pomocne, choć dużo trudniejsze), wtedy nasz mózg zwiększa swoją aktywność, niż kiedy tylko mówimy. Po prostu poszczególne części, odpowiadające za dane zmysły, pozostają „uśpione”, jeśli ograniczamy się tylko do jednego czy dwóch z nich. Dzieje się tak, ponieważ zaczynamy uczyć się języka obcego w podobny sposób, jak kiedyś ojczystego. Jeśli wolisz autorytet naukowy – potwierdziły to badania amerykańskich naukowców. Jeśli to dla Ciebie żaden argument, to ja mogę być przykładem, że to działa. Jeśli i to dla Ciebie żaden argument (nie ma sprawy, rozumiem to ;) ), samodzielnie spróbuj kilka razy i zobacz, jakie są efekty.
Teraz jak to zastosować? Nie ma nic prostszego. Moim „numerem popisowym” jest tłumaczenie zaimków wskazujących, przy których zawsze wymachuję rękoma najdalej, jak tylko jestem w stanie sięgnąć. Są słowa, które łatwiej umieścić w tej metodzie, jak wszelkie czynności, np. bieganie, czytanie, czy śmianie się. Te, które mogą okazać się mniej oczywiste, należy połączyć z jakimś skojarzeniem, np. babcia – można zachowywać się tak, jak w naszym mniemaniu wygląda stereotypowa babcia. A teraz krótka instrukcja dla tych, co doczytali do końca:
Zrelaksuj się (nie uczymy się w stresie, zmęczeniu czy uczuciu presji)
Wybierz słowo, którego chcesz się nauczyć. Ja wybieram komputer (a co!)
Zapisz sobie słowo komputer w języku, którego chcesz się uczyć (aby mieć je przed oczami). Jeśli masz już napisane, to możesz pominąć ten punkt.
Przeczytaj to słowo na głos (tak, by twoje ucho uczyło się nowego dźwięku). Jeśli na początku trochę „dukasz”, to czytaj je tak długo, aż będzie brzmieć płynnie.
Powtarzaj to słowo wyobrażając sobie komputer (lub lepiej – patrząc na jakiś)
Podczas powtarzania wykonuj taki ruch ciałem, który w twojej głowie najszybciej połączył się z myślą o komputerze. Dla mnie to taki zgarbiony człowieczek, szybko piszący na klawiaturze i zerkający na monitor co jakiś czas – ale twój może być bardziej radosny ;)
I powtórz jeszcze raz całość – mów, wyobraża sobie i pokazuj czynności.
Teraz wybierz inne słowo i powtórz z nim całą czynność. Po pięciu czy 7 już będziesz się uczyć i gimnastykować przy okazji, czyli przyjemne z pożytecznym.
A co, jeśli nie masz możliwości tak się wyginać, bo na przykład jesteś w miejscu publicznym? Wszystko jest w głowie, więc wyobraź sobie (lub lepiej przypomnij), jak wyglądała ta nauka, kiedy nie było nikogo obok ciebie.
Pamiętaj, że nie ma jednego uniwersalnego sposobu nauki dla wszystkich, dlatego warto spróbować każdego z nich i wybrać te, które przynoszą Ci najlepsze efekty. Mnie się ten sprawdza, a Tobie jakie przynosi efekty?
